Trenażer od zawsze wydawał mi się czymś co zupełnie wypacza sens kolarstwa. Zamiast uczucia wolności i prędkości dawał mi poczucie klaustrofobicznego zamknięcia w pomieszczeniu a przyjemny trening zamieniał w bezsensowne kręcenie w miejscu. Co prawda na rynku pojawiło się wiele narzędzi oraz aplikacji, które całkowicie zmieniły jakość treningów na trenażerze (wierne oddawanie wrażeń pedałowania, podjazdów, jazdy w grupie) jednak dla mnie podstawowe wady zostały niezmienione. Uważałem, że trenażer jest po prostu nie dla mnie. Mojego podejścia nie zmieniła nawet pandemia w trakcie której przez jakiś czas byliśmy zupełnie zamknięci w mieszkaniach i domach.
Niestety miesiące jesienno-zimowe są dla mnie kolarsko dość trudne. Nawet nie ze względu na temperaturę czy opady – z tym można sobie poradzić poprzez planowanie i ubrania. Już wczesną jesienią pojawia się w Krakowie problem smogu skutecznie spowijającego całą okolicę. Jeszcze w poprzednich latach, nawet w dni z bardzo dużymi zanieczyszczeniami powietrza zdarzało mi się po prostu regularnie ćwiczyć na zewnątrz. Wydawało mi się, że jak pojadę trochę wyżej do Lasu Wolskiego to problem się zredukuję. Niestety było to podejście mocno życzeniowe i niemające odzwierciedlenia w faktach. O jakości powietrza najlepiej świadczył zapach ciuchów kolarskich po treningu – zamiast zapachu typowego dla wysiłku rzeczy po prostu śmierdziały dymem jak z ogniska. W efekcie cały czas towarzyszyła mi chrypa oraz częste infekcje gardła. O aspekcie zdrowotnym takich treningów nawet lepiej nie pisać – to było więcej szkody niż pożytku. FTP nie było zrobione natomiast uszkodzenia płuc były gwarantowane. Płuca palaczy się regenerują…czy tak samo jest w przypadku osób uprawiających mocny wysiłek na zanieczyszczonym powietrzu – nie ma badań które by na to wskazywały.

Nie inaczej było w połowie listopada 2022. Weekend mroźny, słoneczny – w sam raz na rundę po singlach w lesie (jesienią zawsze czekam na dzień gdy błoto z opadów zamarza i jest sucho jak latem). Niestety siwy dym spowijający Kraków i okolice aż nadto mówi jakiej jakości jest powietrze. Jak zwykle potrzebowałem impulsu…. no i się pojawił. Nie zastanawiając się długo zamówiłem w niedzielę 20 listopada trenażer, który przychodzi już we wtorek – w sam raz na pierwszy trening.
Nad wyborem trenażera nie zastanawiałem się długo. Ze względu na ograniczone miejsce zależało mi na urządzeniu, które da się złożyć do jak najmniejszych rozmiarów i wcisnąć gdzieś w ką†. Szybko trafiam na model Wahoo Kickr i w sumie po chwili urządzenie było już zamówione.

Wahoo Kickr – pierwsze wrażenia
Pierwszy trening na trenażerze bardzo mnie zaskoczył. Nie spodziewałem się aż tak wiernego oddania wrażeń z jazdy. Opór był zadawany płynnie (zgodnie z wybranym treningiem) i nie miałem wrażenia kręcenia zwykłym kołem oporowym. Myślę, że bardzo duże znaczenie miał fakt, że do trenażera miałem wpięty rower na którym przejechałem już sporo kilometrów i ustawienia były dostosowane do mojej pozycji na rowerze. Było po prostu wygodnie. Obawy przed wrażeniami jakie pamiętam z jazdy na trenażerach typu in-door w klubach fitness okazała się zupełnie bezzasadna.

Kolejna moja obawa to zapach w pokoju w trakcie treningu oraz po jego zakończeniu. Obawiałem się, że wraz z kolejnymi cięższymi jednostkami zrobi się po prostu nieprzyjemnie. Okazało się jednak, że w walce z nieprzyjemnymi zapachami doskonale sprawdził się domowy oczyszczacz powietrza (na który w Krakowie jesteśmy skazani). Mamy oczyszczacze we wszystkich pomieszczeniach więc nie było z tym problemu. Jednym z filtrów jest filtr węglowy, który doskonale neutralizuje nieprzyjemne lotne związki organiczne. Zapach dużego wysiłku nie jest więc zbyt intensywny w trakcie treningu i nie utrzymuje się także po jego zakończeniu. Ponieważ w pomieszczeniu mamy klimatyzator nie musiałem także ustawiać dodatkowego wiatraka – włączenie jednostki w tryb wentylatora i modulowanego strumienia powietrza w zupełności wystarcza.

Pozostawał jeszcze aspekt nudy i patrzenia w ścianę… Do treningu spróbowałem wykorzystać aplikację Wahoo SYSTM. Bardzo spodobały mi się treningi przygotowane na trasach, które można pamiętać z wyścigów zawodowego peletonu lub albumów tras kolarskich. Tym czego szukałem był widok z kamery na trasę i jednostka treningowa przygotowana w sposób zbliżony do profilu (mocniejsze akcenty na podjazdach, odpoczynek na zjazdach). Nie mam ochoty na jazdę po wirtualnych trasach lub z innymi osobami na trenażerach (mam nieodparte wrażenie sztuczności) – natomiast widok z kamerki jest tym czym można zająć oczy i głowę na czas treningu.

Kolejnym sposobem, jaki znalazłem na minimalizację aspektu nudy jazdy na trenażerze jest odpowiedni wybór treningu. Tutaj można się skupić jedynie na wykonaniu zadanej pracy co sprawia, że większość ciężkich zadań można skompresować do godziny – odpada nam bowiem aspekt dojazdu na trasę gdzie można wykonać jednostkę treningową. Powtórzenia nie są też przerywane zmienną sytuacją na drodze. Treningi robią się bardzo wygładzone (co przy zwykłej jeździe na rowerze się nie zdarzy) jednak można wykonać z ogromną dokładnością zadaną jednostkę treningową.
Byłem bardzo zaskoczony jakie odczucia i bodźce może dać prawidłowo wykonany trening. Typowy trening over-under okazał się zupełnie czymś innym gdy wykonałem go poprawnie na zadanej przez trenażer mocy. Gdy na płaskiej trasie trenowałem z pomiarem mocy, to „over” wychodził za mocno a na „under” nie zostawało już wystarczająco siły. No i ostatecznie było to coś zupełnie innego, pośredniego. Sam fakt, że trening potrwa nie więcej niż godzinę sprawia, że uczucie nudy nie jest tak duże.
Jestem ciekawy jak będą wyglądały moje treningi na świeżym powietrzu gdy noga przyzwyczai się do obciążeń zadawanych automatycznie przez trenażer. Myślę, że problem nieprawidłowego wykonania zadań treningowych najlepiej wyeliminowałby trener (taki prawdziwy… na tradycyjnym treningu) lub trening grupowy. Tutaj jednak po części powierzamy tę rolę aplikacji i trenażerowi. Traktuje to jednak jako uzupełnienie – na amatorskim poziomie jest ono wystarczająco dobre.



Zobaczymy jakie wrażenia będę miał za miesiąc i czy trenażer dalej będzie sposobem na trenowanie zimą przy dużym zanieczyszczeniu powietrza.