19 Maraton Krakowski i 42-kilometrowy bieg bez przygotowania

by Marcin Kalas

Odbywający się corocznie w ostatni weekend kwietnia krakowski maraton powrócił w tym roku po dwuletniej przerwie spowodowanej pandemią. Na tegoroczną edycję zapisałem się dwa lata wcześniej – jednak impreza nie odbyła się zarówno w 2020 jak i 2021 roku. Wpisowe opłaciłem w 2019 roku, jak tylko wystartowały zapisy na rok 2020. Po każdym maratonie obiecuje sobie nigdy więcej nie startować na długich dystansach i maksymalną długość zawodów ustalić na 21 kilometrów… po czym zapisuje się na maratony w kolejnym sezonie. Tak też było tym razem – imprezy cykliczne zdecydowanie mnie przyciągają. Co prawda organizator przepisał opłacone w 2019 wpisowe na rok 2022 jednak ja na start przygotowany byłem dwa lata wcześniej (przygotowań nie dało się przenieść równie łatwo jak wpisowego). Tym razem do królewskiego dystansu podszedłem praktycznie z marszu i bez żadnego przygotowania. Przez pierwsze kilometry myślałem sobie nawet jak to będzie przebiec 42 kilometry bez treningów. Łudziłem się, że może nie warto podejmować wyrzeczeń związanych z treningami, skoro z marszu można wykręcić podobny czas. A ile przez to więcej czasu można byłoby spędzić na kanapie:). Tak wydawało mi się przez pierwsze 25 kilometrów. Po przekroczeniu tej granicy czekała na mnie niespodzianka. Przygotowani do maratonu mówią na to ściana… jednak dla nieprzygotowanych jest to zdecydowanie coś więcej. Ale po kolei.

8 kilometr trasy – właśnie mijamy Most Grunwaldzki. Początek maratonu biegnę z grupą na czas 3:45. Tych baloników trzymam się przez pierwsze 27 kilometrów. Jestem mniej więcej w środku tej grupy. Żródło: fotomaraton.pl

W 2022 roku trasa maratonu jest zbliżona do tej z 2019 i 2018 roku. Start i meta znajdują się na Rynku Głównym. Jest to zdecydowanie najlepsze miejsce w Krakowie, gwarantujące niesamowity doping zarówno przy starcie jak i na finiszu. Po starcie do przebiegnięcia jest jedna pętla podczas której mija się najbardziej charakterystyczne punkty i dzielnice miasta. Po starcie mijamy Wawel, Aleje Trzech Wieszczów, Błonia, Most Dębnicki, prawobrzeżne bulwary: Bulwar Poleski, Bulwar Wołyński i Bulwar Podolski oraz dzielnicę Zabłocie. Następnie po przebiegnięciu na lewy brzeg Wisły przez Stopień Wodny Dąbie mijamy Tauron Arenę i biegniemy w kierunku Nowej Huty. Tam trasa maratonu robi małą pętle i kieruje biegaczy już w kierunku mety – tym razem przez lewobrzeżne bulwary: Bulwar Kurlandzki, Bulwar Inflancki, Bulwar Czerwieński. Jeszcze raz biegacze mijają Wawel i Smoka Wawelskiego by wrócić na metę na Runku Głównym. Jest to jedyna okazja w roku by biegać po ulicach, które zwykle wypełnione są szczelnie samochodami (niejednokrotnie utrzymując bardziej dynamiczne tempo niż samochody stojące na codzień w korkach). Trasa maratonu jest płaska, szybka i bardzo ciekawa. Nie biega się przemysłowymi, nudnymi fragmentami miasta. Można zdecydowanie powiedzieć, że na te kilka godzin Kraków staje się miastem biegaczy, którzy dominują nie tylko na Rynku Głównym ale także na głównych ulicach miasta. Niedzielna atmosfera bardzo przypomina klimat z dużych maratonów (jak Berlin czy Wiedeń). Doping kibiców był mniejszy niż w 2019 – to jednak prawdopodobnie efekt pandemii i tego, że tak duże zawody po prostu zniknęły z miasta. Na każdym kilometrze nie brakowało jednak wsparcia mieszkańców.

Trasa maratonu w 2022 roku. Poniżej profil wysokościowy oraz parametry z mojego zegarka: tempo (górna linia) oraz puls (dolna linia).. Wyraźnie widoczne energetyczne odcięcie na 27 kilometrze trasy. Charakterystyczne są także momenty w których przechodzę do marszobiegu – to te wyraźne zwolnienia na wykresie tempa (zwalniam co 2,5 kilometra – na każdym punkcie odżywczym). Łącznie zwalniam 7 razy na ostatnich 15 kilometrach trasy

Pogoda na zawody była bardzo dobra. Temperatura oscylowała w pobliżu 15 stopni. Troszeczkę popadało w drugiej godzinie zawodów jednak końcówka była już w pełnym słońcu.

Na start przychodzę z domu pieszo – robiąc po drodze delikatną rozgrzewkę. Na liście startowej jest 5479 zawodników – bez problemu można więc znaleźć odpowiedni sektor startowy. Zapisywałem się na czas 3:30-3:45 – wiem jednak, że z moim przygotowaniem jest to przedział poza zasięgiem. Zmieniam więc sektor i ustawiam się na czas 4:00. Planuje przebiec cały dystans stałym tempem w granicach 5:20 – 5:30 min/km.

Porównanie maratonu 2022 z edycjami, które odbyły się na tej samej trasie w 2018 i 2019 roku. Tegoroczna edycja jest zdecydowanie najwolniejsza a czas gorszy o prawie pół godziny w porównaniu do roku 2018. Najłatwiej byłoby to zrzuć na wiek… jednak tym razem to efekt braku treningów oraz zlekceważenie tak długiego dystansu.

Początek idzie dobrze – szybko łapie rytm i delektuje się pierwszymi kilometrami trasy. Łapię dużą grupę biegaczy, którzy za pacemakerami biegną na czas 3:45. Robi się bardzo tłoczno. Delikatnie przyspieszam – za kilka minut na trasie będą czekali moi kibice. Szybkie przybicie piątki z dziećmi…i trzeba biec dalej. Nastrój mam dobry, trzymam tempo i myślę sobie oby tak do mety. Ostatnie dłuższe wybiegania robiłem na dystansach do 15 kilometrów – wiem więc że mniej więcej do 20 kilometra wszystko będzie dobrze. Trasę podzieliłem sobie na kilka mniejszych etapów. Pierwszym celem jest mała pętla na Nowej Hucie. Do tego miejsca wszystko jest dobrze. Odwiedzam wszystkie punkty odżywcze – pijąc na zmianę wodę i izotonik.

Czuję jednak, że zaczynam zwalniać… wyprzedza mnie grupa biegnąca na czas 3:45. Niestety przychodzi coś czego obawiałem się najbardziej. Po 27 kilometrze w nogach pojawia się niesamowita ciężkość i ból. Zjawisko energetycznego odcięcia znam z wielu wcześniejszych startów – tym razem jednak jest zdecydowanie gorzej. Nie łapią mnie skurcze czy punktowe dolegliwości bólowe (np. konkretny mięsień, który został przeciążony). Boli i piecze mnie dosłownie wszystko. Do mety mam jeszcze ponad 15 kilometrów i wiem, że będzie to bardzo bolesne doświadczenie. Mocno zwalniam jednak staram się nie zatrzymywać – wiem, jak trudno jest potem ponownie ruszyć i złapać rytm. Czuję jednak, że nie dam rady przebiec dystansu do końca. Potrzebne będą odcinki gdzie przejdę do marszobiegu by dać sobie czas na odpoczynek.

Odcięcie energetyczne na 27 kilometrze. Jakby ktoś jednym guzikiem wyłączył energię. Nagle wszystko staje, nogi robią się ciężkie a umysł podpowiada, że najlepiej byłoby wrócić do domu taksówką. Z tego punku nie udaje mi się już wygrzebać i pozostaje mi powolny trucht do mety.

W takiej momentach dobrze jest wydzielić sobie odcinki w których pozwolimy sobie na marszobieg (lub też szybki chód). Najgorsze jest zatrzymywanie się gdy umysł podpowiada nam, że nie mamy już siły. Z doświadczenia wiem, że dobrze jest gdy takie odcinki pojawiają się w stałych odstępach czasowych i mają ściśle określony początek i koniec. Ja wybieram na to punkty odżywcze (mające zwykle długość około 200 metrów). Innych odpoczynków już nie robię. Niestety gdy biegnie się wolniej kilometry mijają też dużo bardziej powoli. Zegarek pokazuje tempo 7min/km… patrzę na to z niedowierzaniem. Odwracam głowę i staram się już nie myśleć o cyferkach. Oby do mety. Organizm nieprzygotowany do dłuższego wysiłku mocno protestuje. Nie pomaga też fakt, że cały czas jestem wyprzedzany. Od momentu odcięcia do mety wyprzedza mnie ponad 600 osób. Rzecz trudna mentalnie. Nie mam nawet siły żeby przyspieszyć na sam finish. Na metę dowlokłem się tempem 6:50. To były bardzo długie 42 kilometry. Na końcu pojawił się nawet uśmiech… jednak w pamięci pozostał jeszcze wysiłek ostatnich 4 godzin.

Copyright FotoMaraton.pl

Głównym celem było przebiegnięcie w czasie poniżej 4 godzin. Niestety bez przygotowania była to dla mnie granica nie do pokonania. Na metę przybiegłem z czasem 4:07:18. To prawie pół godziny wolniej niż we wcześniejszych latach. Czy coś poszło nie tak – właściwie nie. Nie miałem żadnych dolegliwości bólowych, skurczy, itp. Byłem po prostu nieprzygotowany. Brakowało długich wybiegań i przyzwyczajenia do dystansów większych niż 20km. Sam bieg był też ciężki mentalnie – w szczególności ilość zawodników, która wyprzedziła mnie po 27 kilometrze. Generalnie nie polecam. Myślę, że rozsądniejsze byłaby po prostu rezygnacja. Limity czasowe są na tyle duże, że nie było ryzyka DNF… jednak prawdopodobieństwo kontuzji lub innych poważniejszych dolegliwości było znaczne. Nie był to mój pierwszy maraton więc wiedziałem czego się spodziewać. Gdyby to była moja pierwsze próba na takim dystansie – z pewnością zakończyłaby się niepowodzeniem i zejściem z trasy. Najcenniejsza lekcja z tych zawodów to lekcja pokory – bez przygotowania nawet dystanse, które robiliśmy bez problemu wcześniej mogą być zbyt dużym wyzwaniem dla organizmu.

Meta – w końcu. Udało się nawet uśmiechnąć do kibiców. Żródło: fotomaraton.pl

Link do stravy: https://www.strava.com/activities/7032977844/overview

Elapsed Time Moving Time Distance Average Speed Max Speed Elevation Gain Calories Burned
04:07:21
hours
04:07:03
hours
42,37
km
5:50
min/km
3:32
min/km
104,00
meters
2 967
kcal
☁️ Cloudy, 6°C, Feels like 8°C, Humidity 93%, Wind 4m/s from ↙ NE, Gust 4m/s, Air quality: 💛 Air quality index: 58 Primary pollutant: PM2.5

You may also like

Leave a Comment